Na Bukowskiego natknęłam się jakiś czas temu za sprawą strony "Bukowski chce się napić", gdzie codziennie wrzucane są jego cytaty. Ponieważ większość z nich strasznie mi się podobała, postanowiłam zapoznać się z jego twórczością. Nie ukrywam, że zaczęłam od "Szmiry" tylko dlatego, że w Empiku był akurat niewielki wybór, jeśli chodzi o Bukowskiego. I szczerze mówiąc mam na razie wrażenie, że to nie był odpowiedni początek, mimo że uważam, że jest to dobra książka. Być może dlatego, że jest to akurat ostatnie dzieło Bukowskiego. W każdym razie na pewno na niej nie poprzestanę, bo czuję ogromny niedosyt i w dalszym ciągu ciekawość. Tak więc zostałam skutecznie zachęcona, chociaż zaczęłam od końca, a teraz postaram się zachęcić Was.
Zacznę od kwestii, od której zaczął sam autor, czyli od faktu, że "Szmira" jest "dedykowana złemu pisarstwu". Czytając i słysząc opinie różnych ludzi na jej temat, miałam wrażenie, że gdyby autor nie umieścił tej uwagi w powieści, większość miałaby problem z odpowiednim odbiorem, część zresztą go ma, mimo tego. Dla mnie jest to o tyle fenomenalne, że Bukowski na prawdę chcąc stworzyć parodię powieści kryminalnej czy detektywistycznej, napisał właśnie coś, co nie da się określić inaczej niż jako taki właśnie "pulp", szmira w pełnej okazałości. W dużym skrócie - wyszło z tego jedno wielkie gówno. Ale, o dziwo, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chodzi mi o to, że Bukowski parodiując nie tylko skarykaturalizował pewne zabiegi pisarskie, ale połączył to wszystko tak, że powieść jako całość stała się jedną wielką karykaturą. Czyli objął tym zarówno formę jak i treść, dzięki czemu powstał wspaniały pastisz w pełnym tego słowa znaczeniu. Uważam, że jest to coś niesamowitego. W końcu nie tak trudno jest napisać, że coś jest złe. Trudniej jest pokazać, że i co jest takie złe - czyniąc to "zło" właśnie. Przejdę więc może do zarysu fabuły (o ile można to tak nazwać).
"Szmira" to powieść opisująca przygody głównego jej bohatera - detektywa Belane'a, który dostaje kilka zleceń na raz i stara się je wykonać. Belane nie jest ukazany jako superbohater, wprost przeciwnie - jest to człowiek-porażka - totalny nieudacznik, leniwy, otyły, nieuczciwy, wyszydzany przez innych i samotny, pijak, awanturnik, erotoman. Przyjmując zlecenia sam zdaje sobie sprawę, że raczej nie uda mu się ich rozwiązać i tylko ze względu na to, że chce zarobić, odwleka wszystko tłumacząc, że potrzebuje czasu, naciągając tym samym klientów na kolejne koszta. Jednak w końcu zawsze wszystko mu się udaje, tzn. w momencie zagrożenia Belane zawsze ni stąd ni zowąd doświadcza nadludzkiej siły i pokonuje zagrożenie albo też w przypływie kondycji zawsze udaje mu się uciec z miejsca niebezpieczeństwa. W końcu też, za sprawą niesamowitych zbiegów okoliczności, kiedy detektyw sam najmniej się tego spodziewa, wszystkie zagadki, które ma rozwikłać, rozwiązują się niemal same. Wspaniała karykatura tego typu postaci, prezentowanych w wyszydzanych właśnie przez Bukowskiego powieściach. Do tego przewijanie się postaci typu kosmici, czy Pani Śmierć i na koniec ptak zjadający Belana. Wszystko takie prawdopodobne i osadzone w świecie bliskim rzeczywistości.... ;)
Dlatego właśnie uważam, że to co zrobił Bukowski w "Szmirze" jest genialne i w zasadzie nie rozumiem słów krytyki. Tzn. rozumiem o tyle, że to naprawdę totalna szmira, jeśli bierze się to na serio i dosłownie. Ale tego robić po prostu nie wolno i zupełnie nie o to tutaj chodzi. Zresztą sam tytuł przecież jest na tyle przewrotny, że oczywistym jest, że kryje się za tym coś więcej.
Pomijając jednak prześmiewczą funkcję książki, jest tu jeszcze coś, co niesamowicie przykuwa uwagę i zdecydowanie zachęca do dalszego poznawania Bukowskiego. Są to rzucane co jakiś czas (często zresztą w pozornie najmniej odpowiednich momentach) całkiem poważne, jednak mimo to bardzo zdystansowane, uwagi na temat życia i rzeczywistości. Czasami wulgarne, czasami banalne, ale zawsze mądre i zdecydowanie trafne. Wyłania się z nich ogromny sceptycyzm wobec wszystkiego i takie kojące poczucie oczywistości co do pewnych rzeczy, momentami czysty dekadentyzm. Ciekawym tego przykładem są między innymi uwagi na temat śmierci, podczas gdy - jak wiadomo - Bukowski pisał "Szmirę" będąc od niej o krok. Dystans z jakim o niej pisze (i w ogóle wplecenie jej jako bohaterki powieści) jest po prostu wspaniały.
Jak już wcześniej pisałam - trochę średnio czuję się z tym, że zaczęłam tak jakoś "od końca" przygodę z Bukowskim, ale wiem, że na tym nie poprzestanę. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. I cieszę się, że nie jest to książka, która tylko sama w sobie mi się podoba, ale która pozwala jakoś szerzej spojrzeć na to jak tworzy jej autor i zachęca do sięgnięcia po jego inne pozycje.
"Szmira" zdecydowanie, pomimo tego, że jest szmirą, należy do tych, których przeczytania nie żałuję. Bo tak na prawdę szmirą bynajmniej nie jest. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz